Zdziwiłam się, że ktoś czyta moje opowiadanie i troszkę "olałam" bloga, ale już się za niego zabieram! :D
Jednak jeśli ktoś posiada wattpada to zapraszam:
https://www.wattpad.com/story/66961506-larah
Rozdziały pojawiają się regularnie co piątek :)
piątek, 29 kwietnia 2016
Chapter 9.
*12 dni później*
Dziś dzień wyjazdu! Plan był taki, że rodzice zawożą nas do cioci Adeline, a gdy będą pewni, że tam jesteśmy, to jadą na umówione z pracownikami miejsce spotkania. Z mojej strony wyglądało to tak, że jadę do Adeline, jakby nigdy nic, a później odbiera mnie stamtąd Lukas. Wszystko już dokładnie zaplanowane, jako że mój braciszek jest naprawdę kochanym dzieckiem, to mam pewność, że się nie wygada.
***
- Dobra, to my już jedziemy. Macie być grzeczni i pomagać cioci! Dokładnie za 2 tygodnie się widzimy- powiedziała mama, jednocześnie całując Michaela, a następnie mnie w policzek.
- Spokojnie, są pod moją opieką, damy rade. Bawcie się dobrze!- odparła ciocia.
Gdy tylko rodzice wyjechali, razem z Adel zaczęłyśmy się uśmiechać jak głupie. Mike od razu pobiegł do pokoju gościnnego, gdzie zostawił ostatnio zabawki i zajął się sobą. Blondynka poszła do kuchni i zrobiła nam kawę. Usiadłyśmy na tarasie i obgadałyśmy wszystko jeszcze raz.
- Kocham cię Adel! Jesteś niesamowita- wykrzyczałam z radości.
- Ja ciebie też skarbie, zawsze byłaś grzeczna i nic z tego nie miałaś. Trochę rozrywki w twoim życiu się przyda.
- Właśnie napisałam do Lukasa, by już wyjechał.
W ciągu tych 12 dni codziennie się z nim widziałam. Sporo się przez ten czas o sobie dowiedzieliśmy.
- O taak! Muszę go jeszcze poznać, tylko wiesz, jak już będziecie sami w domu to tam ostrożnie, nie chce mieć nic na sumieniu!
- Spokojnie, zresztą on raczej nie będzie u mnie nocował, bardziej chodzi o wychodzenie do późna.
- Ahh, tak się zawsze gada, sama będziesz chciałaby został.
Po 15 minutach przed domem pojawia się samochód. Adel rzuca się do okna i obie obserwujemy chłopaka, który wyszedł z pojazdu i kierował się do drzwi.
- O cholera! Nie mówiłaś, że jest aż tak przystojny!- odparła blondynka, po czym otworzyła szeroko usta.
Wpatruję się w niego jeszcze przez chwile, moje kąciki ust unoszą się mimowolnie. Poszłyśmy otworzyć drzwi, gdy tylko go zobaczyłam, przytuliłam się z nim na powitanie i przedstawiłam mu moją wspaniałą ciocię. Kilka sekund później siedzieliśmy już na tarasie za domem. Było dosyć niezręcznie, ponieważ Adel zasypywała Lukasa pytaniami i wpatrywała się w nas, jakbyśmy byli już małżeństwem. W pewnym momencie przybiegł do nas mój braciszek, zdziwił się, widząc dodatkową osobę.
- To jest mój kolega Lukas- powiedziałam, wyprzedzając jego pytanie.
- Cześć- odpowiedział brunet, wyciągając rękę do chłopca.
- A Alex?- spytał Michael.
Jego pytanie troszkę nas zaskoczyło. Rozumiem, że jest to tylko dziecko i jest ciekawe, ale nie miałam pojęcia co odpowiedzieć.
- Eej młody, ja jestem lepszy niż jakiś Alex- rzucił bez zawahania.
- A pojedziesz z nami na basen?
- No pewnie, żeby to raz- odparł uśmiechając się.
Na szczęście tyle wystarczyłoby zaspokoić ciekawość mojego brata. Nie zaczęło się najlepiej, ale uważam, że Lukas świetnie sobie poradził w tej sytuacji.
- Dobra zaraz przyjadą kuzyni, żeby Michael miał się z kim bawić, a wy już możecie jechać, nie trzymam was już dłużej- zwróciła się do nas blondynka.
- Okej, będziemy stale w kontakcie, wrócę w piątek za 2 tygodnie- pożegnałam się całusem w policzek i dodałam- kocham cię Adel.
Spakowałam swój bagaż i wsiadłam do samochodu, w tym czasie brunet odpalił silnik i ruszył.
- No to, co mamy 2 tygodnie dla siebie?
- Powiedzmy, ale grzecznie i to nawet bardzo, bo będę miała przechlapane.
- Grzecznie..- zaśmiał się kpiąco.
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, sygnalizując, że nie wiem, o co mu chodzi.
- Grzecznie to by było moja droga, gdybyś została u cioci, tak jak ci rodzice kazali.
- Zawsze mogę wrócić- powiedziałam pewna siebie.
Pokiwał tylko głową, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Może zajedziemy po jakieś zakupy, zrobimy coś na kolacje i obejrzymy film?
- To chyba twój najlepszy pomysł do tej pory- odparłam, próbując zrobić łobuzerski uśmiech.
- Co ci się stało?- spytał przejęty.
- Co? Czemu?- dopytywałam się nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Wyglądałaś przed chwilą, jakbyś zjadła cytrynę, ale próbowała się przy tym uśmiechać- roześmiał się
Posłałam mu lekkiego kuksańca i sama zaczęłam się śmiać. Widocznie mój łobuzerski uśmiech nie działa tak samo jak jego. Zanim udaliśmy się na zakupy spożywcze, kupiliśmy mrożoną kawę i namówiłam go na szybkie zakupy w centrum handlowym.
Miałam przy sobie trochę pieniędzy, które dali mi rodzice do cioci. Już w pierwszym sklepie znalazłam swój cel, piękny biały, zwiewny crop top z frędzelkami oraz czarne shorty z wysokim stanem. Szczęśliwa z zakupów podeszłam do Lukasa, który stwierdził, że poczeka przed sklepem. Jednak faceci nie lubią zakupów, to tylko Alex jest wyjątkiem.
- No to jak już masz, co chciałaś, to lecimy po...- zatrzymał się i przez chwile się zastanawiał- właśnie po co? Może kurczak albo lasagne?
- Hmm w sumie dawno nie jadłam lasagne.
Pomimo że już wybraliśmy, co chcemy dzisiaj na kolacje, to i tak dosyć długo zajęło nam wybieranie produktów. Gdy już wszystko mieliśmy, wróciliśmy do samochodu. W drodze powrotnej towarzyszyła nam cisza, oglądałam widoki za oknem, a on był skupiony na drodze. Nagle uświadomiłam sobie, że od dłuższego czasu się mu przyglądam. Był taki seksowny, a zarazem uroczy. Nie zamierzam sobie wmawiać, że mi się nie podoba, bo prawda jest niestety inna. Niestety lub stety, bo jeszcze nikt mi się tak naprawdę nie podobał. Jedynie w dzieciństwie był pewien chłopiec, ale było i minęło. Brunet odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał mi w oczy. Cholera!
- Przyłapana na gorącym uczynku!
- Nie wiem, o co ci chodzi..
- O to, że pewnie myślałaś sobie właśnie jaki to jestem przystojny i układałaś w głowie plan- cały czas się uśmiechał.
- Co?!- parsknęłam śmiechem- Bzdura.. Jaki niby plan?
- Jak mnie uwieść dzisiejszego wieczoru i wykorzystać- zaśmiał się.
- Nic z tych rzeczy, to ty jesteś psycholem od takich spraw.
Zaśmialiśmy się i znowu zapadła cisza. Tym razem chłopak jedną ręką trzymał kierownicę, a drugą włączył radio. Rozbrzmiała wolna piosenka James'a Arthur'a. Lukas wyciągnął rękę, by ją przełączyć, jednak ja go zatrzymałam.
Gdy piosenka się skończyła, zapanowała grobowa cisza. Zrobiło się niezręcznie, to dziwne, że słowa tak krótkiej piosenki sprawiły, że każda sekunda stawała się tak długa.
- Dziękuję Ci Lukas...
- Za co?- spytał ze zdziwieniem.
- Za to, że jesteś. Za to, że mogłam tak dobrze spędzić ten dzień i każdy inny. Z niewiadomych powodów sprawiasz, że jestem szczęśliwa i za to ci najbardziej dziękuję.
Całą drogę już nic nie mówiliśmy. Gdy samochód zatrzymał się na podjeździe, wyrwałam się z zamyśleń. Razem zabraliśmy zakupy i wnieśliśmy do mnie.
- Kurcze...- zatrzymał się, a ja zastanawiałam się, o co może chodzić- właśnie pierwszy raz wchodzę do twojego domu przez drzwi.
Zaśmialiśmy się, a chwile później już rozpakowywaliśmy reklamówki z jedzeniem. Razem robiliśmy naszą lasagne, co chwile dokuczając sobie. Gdy wstawiliśmy naszą kolację do piekarnika, zajęliśmy się wybieraniem filmu.
- Nie! Nie ma, żadnego romansidła!
- Ale Lukaaaas! Ja nie lubię żadnych krwawych ani innych gówien.
- No dawaj, co ty taka ciota jesteś- wyszczerzył się.
- No dobra, dawaj jakiś horror- odpowiedziałam pewna siebie.
Zaczął się śmiać i poszedł po nasze jedzonko. Usiedliśmy na kanapie w salonie i zaczęliśmy oglądać. Film był naprawdę straszny, nie powiem, że nie. Nienawidziłam horrorów, zawsze się bałam i piszczałam, a gdy już ktoś ze mną oglądał, to ściskałam go jak najmocniej. Jednak tym razem przyrzekłam sobie, że nie dam mu tej satysfakcji i się do niego nawet nie zbliżę. Złapałam za poduszkę i wpatrywałam się w ekran, gdy niespodziewanie wyskoczyła jakaś postać z krzykiem, podskoczyłam ze strachu.
- Jednak ciota- zaśmiał się głośno.
- Po prostu się poprawiłam, bo mi było niewygodnie.
- Taaa- odpowiedział i objął mnie ręką.
Odsunęłam się i z satysfakcją odparłam:
- Z tego, co widzę, to jednak ty potrzebujesz przytulenia frajerze.
Zaczęliśmy się śmiać i akurat na ekranie pojawiły się napisy. Chłopak złapał za swój telefon i sprawdził godzinę.
- No trochę już późno, ja już będę leciał.
- Emm, no dobrze.
Wstaliśmy i podeszliśmy do drzwi, brunet włożył bluzę i buty. Adeline miała racje, wcale nie chciałam, żeby wracał, ale nie zamierzałam prosić go, by został. Przytuliliśmy się na pożegnanie i gdy wyszedł, zamknęłam za nim dom. Wzięłam się za sprzątanie i nagle usłyszałam za sobą przerażający krzyk, aż podskoczyłam ze strachu. Upuściłam talerz, który teraz leżał na ziemi rozbity na małe kawałeczki. Gdy się odwróciłam, okazało się, że to film po prostu przewinął się od początku. Natychmiast wyłączyłam telewizor, trochę się bałam po tym horrorze. Puściłam sobie muzykę i dokończyłam sprzątanie, cały czas wyobrażałam sobie niestworzone rzeczy.
- Nie, ja dzisiaj nie zasnę- powiedziałam do siebie.
Złapałam za telefon i wybrałam numer Lukasa. Po chwili zastanowienia rzuciłam telefon na łóżko. Nie, nie zadzwonię. Rozglądnęłam się po ciemnym pomieszczeniu. Jednak drugie podejście, ponownie wybrałam numer.
- A jednak ciota- pierwsze co usłyszałam, zaśmiałam się równo z nim na te słowa.
- No chyba jednak tak, kurcze głupio mi cię o to prosić, ale..- nie dokończyłam, ponieważ wyprzedził mnie.
- Wykąpie się i przyjadę.
- Dziękuję.
Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon. Postanowiłam, też wziąć prysznic. Ubrałam szlafrok i swoje różowe kapcie. Po 20 minutach wyszłam z łazienki, podeszłam do szafy, by wybrać piżamę. Gdy się odwróciłam, natychmiast z moich ust wydobył się krzyk.
- Spokojnie to ja powinienem krzyczeć!
- Mogłeś jakoś ostrzec, że już jesteś!
- Jak miałem to zrobić skoro byś i tak nie słyszała!
- Dobra!
- Dobra!
Roześmialiśmy się, stojąc naprzeciw siebie.
- Mówiłem, że będziesz chciała mnie uwieść. Tęsknie za piżamką w Stich'a.
- Właśnie się idę przebrać, spokojnie.
Wróciłam z uśmiechem na twarzy do łazienki. Po chwili wyszłam i zauważając, że nie ma Lukasa w moim pokoju, zeszłam do salonu. Skręcając do kuchni, chłopak niespodziewanie przede mną wyskoczył. Krzyknęłam z przerażenia, po chwili robiąc złą minę i wpatrując się spod byka w zginającego się ze śmiechu bruneta.
- Jak dziecko- powiedziałam, machając głową.
- To nie ja się tak wszystkiego boję- wydukał przez śmiech- widziałabyś swoją minę- znowu wybuchnął śmiechem.
Chwilę, później znowu siedzieliśmy na kanapie i tym razem postawiłam na swoim. Oglądaliśmy "Trzy metry nad niebem", nie był to najlepszy pomysł, bo Lukas co chwile śmiał się z głównego bohatera.
- Cicho bądź! Może ty po prostu jesteś zazdrosny!
- Standardowy tekst, nie wiem, co niby jest w nim takiego, co sprawia, że- ściągnął koszulkę i kontynuował- tyle dziewczyn się nim jara jak to ogląda.
Ściągnął koszulkę. Chwila cooo?!
- Ej, ej...- mój wzrok powędrował na jego wyrzeźbiony brzuch, nie mogłam się powstrzymać- co ty robisz?
- A co rozprasza cię to?- uniósł brew.
- Nie- parsknęłam.
- Nie?- zapytał, zbliżając się do mnie stanowczo za blisko. Starałam się odsunąć, ale moja noga poślizgnęła się i leżałam teraz na kanapie, opierając się na łokciach. Ciało chłopaka znajdowało się nade mną. Mój oddech przyśpieszył, panikowałam. Jego usta były tak blisko moich ust. Wpatrywałam się w jego brązowe oczy.
- I po co kłamiesz- szepnął mi do ucha i usiadł jakby nigdy nic.
Byłam zażenowana, po co to robi. Wie, jak działa na dziewczyny i to mnie najbardziej martwi. Może mieć każdą na kiwnięcie palcem. Co ty robisz Sarah? Może jesteś jedną z wielu dziewczyn, które sobie tak owinął wokół palca.
- Idę spać, ty możesz spać w pokoju gościnnym, jest od razu po prawej stronie przy schodach, dobranoc.
Dziś dzień wyjazdu! Plan był taki, że rodzice zawożą nas do cioci Adeline, a gdy będą pewni, że tam jesteśmy, to jadą na umówione z pracownikami miejsce spotkania. Z mojej strony wyglądało to tak, że jadę do Adeline, jakby nigdy nic, a później odbiera mnie stamtąd Lukas. Wszystko już dokładnie zaplanowane, jako że mój braciszek jest naprawdę kochanym dzieckiem, to mam pewność, że się nie wygada.
***
- Dobra, to my już jedziemy. Macie być grzeczni i pomagać cioci! Dokładnie za 2 tygodnie się widzimy- powiedziała mama, jednocześnie całując Michaela, a następnie mnie w policzek.
- Spokojnie, są pod moją opieką, damy rade. Bawcie się dobrze!- odparła ciocia.
Gdy tylko rodzice wyjechali, razem z Adel zaczęłyśmy się uśmiechać jak głupie. Mike od razu pobiegł do pokoju gościnnego, gdzie zostawił ostatnio zabawki i zajął się sobą. Blondynka poszła do kuchni i zrobiła nam kawę. Usiadłyśmy na tarasie i obgadałyśmy wszystko jeszcze raz.
- Kocham cię Adel! Jesteś niesamowita- wykrzyczałam z radości.
- Ja ciebie też skarbie, zawsze byłaś grzeczna i nic z tego nie miałaś. Trochę rozrywki w twoim życiu się przyda.
- Właśnie napisałam do Lukasa, by już wyjechał.
W ciągu tych 12 dni codziennie się z nim widziałam. Sporo się przez ten czas o sobie dowiedzieliśmy.
- O taak! Muszę go jeszcze poznać, tylko wiesz, jak już będziecie sami w domu to tam ostrożnie, nie chce mieć nic na sumieniu!
- Spokojnie, zresztą on raczej nie będzie u mnie nocował, bardziej chodzi o wychodzenie do późna.
- Ahh, tak się zawsze gada, sama będziesz chciałaby został.
Po 15 minutach przed domem pojawia się samochód. Adel rzuca się do okna i obie obserwujemy chłopaka, który wyszedł z pojazdu i kierował się do drzwi.
- O cholera! Nie mówiłaś, że jest aż tak przystojny!- odparła blondynka, po czym otworzyła szeroko usta.
Wpatruję się w niego jeszcze przez chwile, moje kąciki ust unoszą się mimowolnie. Poszłyśmy otworzyć drzwi, gdy tylko go zobaczyłam, przytuliłam się z nim na powitanie i przedstawiłam mu moją wspaniałą ciocię. Kilka sekund później siedzieliśmy już na tarasie za domem. Było dosyć niezręcznie, ponieważ Adel zasypywała Lukasa pytaniami i wpatrywała się w nas, jakbyśmy byli już małżeństwem. W pewnym momencie przybiegł do nas mój braciszek, zdziwił się, widząc dodatkową osobę.
- To jest mój kolega Lukas- powiedziałam, wyprzedzając jego pytanie.
- Cześć- odpowiedział brunet, wyciągając rękę do chłopca.
- A Alex?- spytał Michael.
Jego pytanie troszkę nas zaskoczyło. Rozumiem, że jest to tylko dziecko i jest ciekawe, ale nie miałam pojęcia co odpowiedzieć.
- Eej młody, ja jestem lepszy niż jakiś Alex- rzucił bez zawahania.
- A pojedziesz z nami na basen?
- No pewnie, żeby to raz- odparł uśmiechając się.
Na szczęście tyle wystarczyłoby zaspokoić ciekawość mojego brata. Nie zaczęło się najlepiej, ale uważam, że Lukas świetnie sobie poradził w tej sytuacji.
- Dobra zaraz przyjadą kuzyni, żeby Michael miał się z kim bawić, a wy już możecie jechać, nie trzymam was już dłużej- zwróciła się do nas blondynka.
- Okej, będziemy stale w kontakcie, wrócę w piątek za 2 tygodnie- pożegnałam się całusem w policzek i dodałam- kocham cię Adel.
Spakowałam swój bagaż i wsiadłam do samochodu, w tym czasie brunet odpalił silnik i ruszył.
- No to, co mamy 2 tygodnie dla siebie?
- Powiedzmy, ale grzecznie i to nawet bardzo, bo będę miała przechlapane.
- Grzecznie..- zaśmiał się kpiąco.
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, sygnalizując, że nie wiem, o co mu chodzi.
- Grzecznie to by było moja droga, gdybyś została u cioci, tak jak ci rodzice kazali.
- Zawsze mogę wrócić- powiedziałam pewna siebie.
Pokiwał tylko głową, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Może zajedziemy po jakieś zakupy, zrobimy coś na kolacje i obejrzymy film?
- To chyba twój najlepszy pomysł do tej pory- odparłam, próbując zrobić łobuzerski uśmiech.
- Co ci się stało?- spytał przejęty.
- Co? Czemu?- dopytywałam się nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Wyglądałaś przed chwilą, jakbyś zjadła cytrynę, ale próbowała się przy tym uśmiechać- roześmiał się
Posłałam mu lekkiego kuksańca i sama zaczęłam się śmiać. Widocznie mój łobuzerski uśmiech nie działa tak samo jak jego. Zanim udaliśmy się na zakupy spożywcze, kupiliśmy mrożoną kawę i namówiłam go na szybkie zakupy w centrum handlowym.
Miałam przy sobie trochę pieniędzy, które dali mi rodzice do cioci. Już w pierwszym sklepie znalazłam swój cel, piękny biały, zwiewny crop top z frędzelkami oraz czarne shorty z wysokim stanem. Szczęśliwa z zakupów podeszłam do Lukasa, który stwierdził, że poczeka przed sklepem. Jednak faceci nie lubią zakupów, to tylko Alex jest wyjątkiem.
- No to jak już masz, co chciałaś, to lecimy po...- zatrzymał się i przez chwile się zastanawiał- właśnie po co? Może kurczak albo lasagne?
- Hmm w sumie dawno nie jadłam lasagne.
Pomimo że już wybraliśmy, co chcemy dzisiaj na kolacje, to i tak dosyć długo zajęło nam wybieranie produktów. Gdy już wszystko mieliśmy, wróciliśmy do samochodu. W drodze powrotnej towarzyszyła nam cisza, oglądałam widoki za oknem, a on był skupiony na drodze. Nagle uświadomiłam sobie, że od dłuższego czasu się mu przyglądam. Był taki seksowny, a zarazem uroczy. Nie zamierzam sobie wmawiać, że mi się nie podoba, bo prawda jest niestety inna. Niestety lub stety, bo jeszcze nikt mi się tak naprawdę nie podobał. Jedynie w dzieciństwie był pewien chłopiec, ale było i minęło. Brunet odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał mi w oczy. Cholera!
- Przyłapana na gorącym uczynku!
- Nie wiem, o co ci chodzi..
- O to, że pewnie myślałaś sobie właśnie jaki to jestem przystojny i układałaś w głowie plan- cały czas się uśmiechał.
- Co?!- parsknęłam śmiechem- Bzdura.. Jaki niby plan?
- Jak mnie uwieść dzisiejszego wieczoru i wykorzystać- zaśmiał się.
- Nic z tych rzeczy, to ty jesteś psycholem od takich spraw.
Zaśmialiśmy się i znowu zapadła cisza. Tym razem chłopak jedną ręką trzymał kierownicę, a drugą włączył radio. Rozbrzmiała wolna piosenka James'a Arthur'a. Lukas wyciągnął rękę, by ją przełączyć, jednak ja go zatrzymałam.
- Dziękuję Ci Lukas...
- Za co?- spytał ze zdziwieniem.
- Za to, że jesteś. Za to, że mogłam tak dobrze spędzić ten dzień i każdy inny. Z niewiadomych powodów sprawiasz, że jestem szczęśliwa i za to ci najbardziej dziękuję.
Całą drogę już nic nie mówiliśmy. Gdy samochód zatrzymał się na podjeździe, wyrwałam się z zamyśleń. Razem zabraliśmy zakupy i wnieśliśmy do mnie.
- Kurcze...- zatrzymał się, a ja zastanawiałam się, o co może chodzić- właśnie pierwszy raz wchodzę do twojego domu przez drzwi.
Zaśmialiśmy się, a chwile później już rozpakowywaliśmy reklamówki z jedzeniem. Razem robiliśmy naszą lasagne, co chwile dokuczając sobie. Gdy wstawiliśmy naszą kolację do piekarnika, zajęliśmy się wybieraniem filmu.
- Nie! Nie ma, żadnego romansidła!
- Ale Lukaaaas! Ja nie lubię żadnych krwawych ani innych gówien.
- No dawaj, co ty taka ciota jesteś- wyszczerzył się.
- No dobra, dawaj jakiś horror- odpowiedziałam pewna siebie.
Zaczął się śmiać i poszedł po nasze jedzonko. Usiedliśmy na kanapie w salonie i zaczęliśmy oglądać. Film był naprawdę straszny, nie powiem, że nie. Nienawidziłam horrorów, zawsze się bałam i piszczałam, a gdy już ktoś ze mną oglądał, to ściskałam go jak najmocniej. Jednak tym razem przyrzekłam sobie, że nie dam mu tej satysfakcji i się do niego nawet nie zbliżę. Złapałam za poduszkę i wpatrywałam się w ekran, gdy niespodziewanie wyskoczyła jakaś postać z krzykiem, podskoczyłam ze strachu.
- Jednak ciota- zaśmiał się głośno.
- Po prostu się poprawiłam, bo mi było niewygodnie.
- Taaa- odpowiedział i objął mnie ręką.
Odsunęłam się i z satysfakcją odparłam:
- Z tego, co widzę, to jednak ty potrzebujesz przytulenia frajerze.
Zaczęliśmy się śmiać i akurat na ekranie pojawiły się napisy. Chłopak złapał za swój telefon i sprawdził godzinę.
- No trochę już późno, ja już będę leciał.
- Emm, no dobrze.
Wstaliśmy i podeszliśmy do drzwi, brunet włożył bluzę i buty. Adeline miała racje, wcale nie chciałam, żeby wracał, ale nie zamierzałam prosić go, by został. Przytuliliśmy się na pożegnanie i gdy wyszedł, zamknęłam za nim dom. Wzięłam się za sprzątanie i nagle usłyszałam za sobą przerażający krzyk, aż podskoczyłam ze strachu. Upuściłam talerz, który teraz leżał na ziemi rozbity na małe kawałeczki. Gdy się odwróciłam, okazało się, że to film po prostu przewinął się od początku. Natychmiast wyłączyłam telewizor, trochę się bałam po tym horrorze. Puściłam sobie muzykę i dokończyłam sprzątanie, cały czas wyobrażałam sobie niestworzone rzeczy.
- Nie, ja dzisiaj nie zasnę- powiedziałam do siebie.
Złapałam za telefon i wybrałam numer Lukasa. Po chwili zastanowienia rzuciłam telefon na łóżko. Nie, nie zadzwonię. Rozglądnęłam się po ciemnym pomieszczeniu. Jednak drugie podejście, ponownie wybrałam numer.
- A jednak ciota- pierwsze co usłyszałam, zaśmiałam się równo z nim na te słowa.
- No chyba jednak tak, kurcze głupio mi cię o to prosić, ale..- nie dokończyłam, ponieważ wyprzedził mnie.
- Wykąpie się i przyjadę.
- Dziękuję.
Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon. Postanowiłam, też wziąć prysznic. Ubrałam szlafrok i swoje różowe kapcie. Po 20 minutach wyszłam z łazienki, podeszłam do szafy, by wybrać piżamę. Gdy się odwróciłam, natychmiast z moich ust wydobył się krzyk.
- Spokojnie to ja powinienem krzyczeć!
- Mogłeś jakoś ostrzec, że już jesteś!
- Jak miałem to zrobić skoro byś i tak nie słyszała!
- Dobra!
- Dobra!
Roześmialiśmy się, stojąc naprzeciw siebie.
- Mówiłem, że będziesz chciała mnie uwieść. Tęsknie za piżamką w Stich'a.
- Właśnie się idę przebrać, spokojnie.
Wróciłam z uśmiechem na twarzy do łazienki. Po chwili wyszłam i zauważając, że nie ma Lukasa w moim pokoju, zeszłam do salonu. Skręcając do kuchni, chłopak niespodziewanie przede mną wyskoczył. Krzyknęłam z przerażenia, po chwili robiąc złą minę i wpatrując się spod byka w zginającego się ze śmiechu bruneta.
- Jak dziecko- powiedziałam, machając głową.
- To nie ja się tak wszystkiego boję- wydukał przez śmiech- widziałabyś swoją minę- znowu wybuchnął śmiechem.
Chwilę, później znowu siedzieliśmy na kanapie i tym razem postawiłam na swoim. Oglądaliśmy "Trzy metry nad niebem", nie był to najlepszy pomysł, bo Lukas co chwile śmiał się z głównego bohatera.
- Cicho bądź! Może ty po prostu jesteś zazdrosny!
- Standardowy tekst, nie wiem, co niby jest w nim takiego, co sprawia, że- ściągnął koszulkę i kontynuował- tyle dziewczyn się nim jara jak to ogląda.
Ściągnął koszulkę. Chwila cooo?!
- Ej, ej...- mój wzrok powędrował na jego wyrzeźbiony brzuch, nie mogłam się powstrzymać- co ty robisz?
- A co rozprasza cię to?- uniósł brew.
- Nie- parsknęłam.
- Nie?- zapytał, zbliżając się do mnie stanowczo za blisko. Starałam się odsunąć, ale moja noga poślizgnęła się i leżałam teraz na kanapie, opierając się na łokciach. Ciało chłopaka znajdowało się nade mną. Mój oddech przyśpieszył, panikowałam. Jego usta były tak blisko moich ust. Wpatrywałam się w jego brązowe oczy.
- I po co kłamiesz- szepnął mi do ucha i usiadł jakby nigdy nic.
Byłam zażenowana, po co to robi. Wie, jak działa na dziewczyny i to mnie najbardziej martwi. Może mieć każdą na kiwnięcie palcem. Co ty robisz Sarah? Może jesteś jedną z wielu dziewczyn, które sobie tak owinął wokół palca.
- Idę spać, ty możesz spać w pokoju gościnnym, jest od razu po prawej stronie przy schodach, dobranoc.
Etykiety:
Alex Pettyfer,
dla nastolatków,
dramat,
Dylan O'Brien,
fanfiction,
książka,
Lily Collins,
miłość,
nastolatka,
opowiadanie,
problemy,
przeszłość,
romans,
smutne,
szkoła,
wakacje
sobota, 9 kwietnia 2016
Chapter 7.
- Sarah wstawaj!- budziła mnie mama, jednocześnie potrząsając moim ramieniem.
No to się wyspałam. Spałam jedynie 4 godziny, pocieszał mnie jednak fakt, że będę mogła wyspać się w drodze. Bardzo powolnie wstając z łóżka, poszłam do łazienki. Byłam tak zaspana, że co chwile się potykałam. Szybki prysznic mnie ożywił, ubrałam czarną spódniczkę i biały crop top na ramiączkach. Chwyciłam za torbę, którą spakowałam wczoraj, ładowarkę, telefon i słuchawki i zeszłam na dół. Zjadłam w pośpiechu śniadanie i udałam się do samochodu wraz z moimi rodzicami oraz bratem. Gdy wyjeżdżaliśmy, podłączyłam słuchawki do telefonu i włączyłam muzykę, zasnęłam od razu.
Adeline nic się nie zmieniła, szczupła, wiecznie uśmiechnięta młoda kobieta, aż promieniała z tej radości. Po rozstaniu z wujkiem trochę się załamała, ale postawiła się na nogi i wygląda jeszcze lepiej niż wcześniej.
Pierwszy dzień minął nam bardzo spokojnie, byliśmy wspólnie na lodach i w parku. Drugiego dnia ciocia rzuciła pomysłem, byśmy wybrały się razem na zakupy. Gdy już tak chodziłyśmy po tych sklepach, w pewnym momencie spytała:
- A jak u ciebie? Trochę się nie widziałyśmy, musimy to nadrobić. Masz kogoś na oku?
Wiedziałam, że pod pretekstem zakupów, zacznie się przesłuchanie.
- No ostatnio trochę się zmieniło, między innymi Alex wyznał mi miłość- miałam dobry kontakt z ciocią Adeline, właściwie z Adel- nie lubiła, jak mówiło się do niej pełnym imieniem, a tym bardziej jak mówiłam do niej "ciociu". Wiedziała o moich znajomych, o kłótniach z rodzicami, była dla mnie jak dobra koleżanka.
- No co ty- spojrzała na mnie z niedowierzaniem- i jak to się wszystko potoczyło?
- Wiesz, jak wyglądają moje kontakty z nim, jest tylko przyjacielem...
- Kurcze, ale słabo, jak zamierzasz mu to powiedzieć?- zapytała, łapiąc do ręki jedną z niebieskich koszulek.
- Sama nie wiedziałam co zrobić w takiej sytuacji, ale poznałam ostatnio pewnego chłop...- nie dokończyłam, bo zdekoncentrowało mnie jej spojrzenie, wiedziałam, co ono oznacza- ahh no to poznałam go na plaży, przyjechał tu na wakacje, jest w moim wieku, uświadomił mi, że nie ma po co tego przekładać i powiedziałam Alexowi prawdę.
Szatynka odłożyła koszulkę na miejsce, spojrzała na mnie z uśmiechem, wzięła mnie pod rękę i dorzuciła:
- No to idziemy na kawę!
Oczywiście musiałam opowiedzieć jej wszystko ze szczegółami.
- Wydaje mi się, że jest coś jeszcze, o czym mi nie chcesz powiedzieć, inaczej byś się tak nie szczerzyła.
Zastanawiałam się, czy opowiedzieć jej o tym, że u mnie był. Po tym, jak poznała całą prawdę powiedziałam:
- Ale musisz mi obiecać, że nie powiesz rodzicom. Nie wiedzą o Lukasie, wiesz jakie mają nastawienie do moich kolegów.
- Dalej tak jest? Jeju jesteś taką fajną dziewczyną, ile bym dała, żeby mieć taką córkę, a oni tego nie doceniają.
***
Gdy już leżałam w wygodnym łóżku, usłyszałam rozmowę Adel i mojej mamy.
- Słuchaj Emily ja wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale nie podoba mi się wasz kontakt z Sarą. Wiem, że chcecie wychować ją jak najlepiej, ale da się pogodzić bycie rodzicem, a jednocześnie przyjacielem dziecka.
Uśmiechnęłam się na jej słowa, byłam strasznie ciekawa, co odpowie mama.
- Ostatnio dużo o tym myślałam, trochę za bardzo na nią najechaliśmy, ale ten Alex.. Nie odpowiada mi ten chłopak, martwię się o nią. Ufam jej, ale jest tak wrażliwą osobą, że boję się, że ktoś mógłby ją zranić. Pamiętasz, jak przeżywała, gdy Matt odszedł...
Wzdrygnęłam się na wzmiankę o tym.
- Nie uchronisz jej od tego, ty przeżyłaś swoje i twoje błędy cię czegoś nauczyły, ona musi przejechać się na tym sama. Jest inteligentna, nie da się zranić...
Skończyły rozmowę, a mnie zostawiły z ostatnim zdaniem, które padło. Tyle lat trzymałam wszystkich kolegów na dystans. Nie chciałam się angażować w coś więcej, bo nie poznałam do tej pory nikogo, kto by mi czymś zaimponował. Zazwyczaj, gdy poznawałam kogoś nowego, już na starcie zasypywał mnie komplementami, licząc, że trafił na łatwą laskę. Jedynie z Alexem ten kontakt się utrzymał, bo jest naprawdę ambitny. Może naoglądałam się za dużo filmów romantycznych, może naczytałam się za dużo książek, ale oczekuje od miłości czegoś więcej niż tylko zmiany statusu na facebooku i udawania szczęśliwego związku bez uczuć.
Po porannej toalecie cała nasza szczęśliwa rodzinka usiadła razem do stołu, by zjeść śniadanie. Do cioci przyjechała rodzina i nasze młodsze kuzynostwo, Mike był w raju, bo miał kogoś do zabawy. O 13:00 usiedliśmy na tarasie za domem i zrobiliśmy grilla. Ciesze się, kiedy jest okazja, byśmy całą rodziną spędzili czas, moi rodzice dużo pracują, więc rzadko się to zdarza. Było tak miło, że rodzice stwierdzili, że wyjedziemy dopiero jutro z rana. Poszłam się kąpać, przebrana już w piżamę myłam zęby, a następnie położyłam się do łóżka. Nagle koło nogi zabrzęczał mi telefon, na ekranie wyświetliło się selfie Lukasa i nazwa "ten przystojniak, za którym szaleje :*". Roześmiałam się, patrząc na zdjęcie.
Nawet nie zauważyłam, że zapisał mi swój numer. Musiał to zrobić wtedy, gdy zostawiłam telefon w restauracji.
- No cześć, a co to ma znaczyć przystojniaku?- zaśmiałam się.
- No nie mów, że dopiero zauważyłaś. W sumie to by wyjaśniało, dlaczego jeszcze do mnie nie zadzwoniłaś- w jego głosie wyczuwalne było, że się uśmiecha.
- I tak bym nie zadzwoniła- odpowiedziałam, drocząc się z nim- a tak właściwie, po co dzwonisz?
- Chciałem zapytać, kiedy wracasz.
- Hoho już za mną tęsknisz?
- Nie, po prostu siedzę u ciebie w pokoju i się nudzę- odpowiedział poważnie.
Momentalnie na mojej twarzy zawitała panika. Jeśli z taką łatwością wszedł na balkon...
- Słucham?! Chyba sobie żartujesz!- powiedziałam jednym ciągiem.
- Spokojnie dziewczyno, mam ci przypomnieć jak się oddycha? Nie jestem takim dupkiem jak ci się wydaje, tylko żartowałem.
- Ehmm.. - zrobiło mi się głupio i nie wiedziałam co powiedzieć- wracam jutro po południu.
- Okej, to dobranoc- odparł i nie czekając aż odpowiem rozłączył się.
Co to było?! To była zdecydowanie najdziwniejsza rozmowa, jaką kiedykolwiek przeprowadziłam.
Etykiety:
Alex Pettyfer,
dla nastolatków,
dramat,
Dylan O'Brien,
fanfiction,
książka,
Lily Collins,
miłość,
nastolatka,
opowiadanie,
plaża,
problemy,
przeszłość,
romans,
smutne,
szkoła,
wakacje
Chapter 6.
Gdy już dotarliśmy, usiedliśmy na jednym z kamieni, mieszczącym się na piasku. Obserwowaliśmy, jak fale delikatnie uderzają o jego krawędź, po czym wracają.
- Rozmawiałaś z przyjacielem?- zapytał z ciekawością wymalowaną w oczach.
- Rozmawiałam, było ciężko, ale dałam radę, wydusiłam to z siebie i miałeś rację, teraz jest mi jakoś lżej z tym. Nie znoszę takich sytuacji...
- Ciężko być takim pożądanym co?- zażartował.
- Wyglądasz mi na jednego z tych facetów, którzy wiedzą o tym najlepiej- odpowiedziałam, na co on zareagował niesłyszalnym „uuu". Roześmialiśmy się na ten gest i w tym samym momencie fala uderzyła tak mocno o kamień, że woda plusnęła prosto na nas.
- Jaka szkoda, że siedziałaś bliżej- rzucił z sarkazmem Lukas.
- Ale zabawne co?- odpowiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Zaproponowałbym, żebyś pokazała mi jakąś fajną restaurację, ale jak ja się z tobą pokażę- powiedział, śmiejąc się, po czym szturchnął mnie ramieniem.
Chłopak wstał i boom! Jego noga ześlizgnęła się z kamienia i wpadł prosto w wodę. Wybuchnęłam śmiechem, jego mina jeszcze bardziej mnie rozśmieszyła. Wolnym krokiem zmierzaliśmy chodnikiem, nie wiedząc, dokąd dokładnie chcemy iść.
Kiedy zasiedliśmy już w wygodnych fotelach, małej restauracji niedaleko plaży, podeszła do nas kelnerka. Złożyliśmy zamówienie i wróciliśmy do siebie wzrokiem.
- Naprawdę jeszcze nigdy nie byłaś zakochana?- odparł Lukas, po czym spojrzał w okno jakby nigdy nic.
Poczułam się niekomfortowo, kiedy dla niego to było zwykłe pytanie.
- Jeśli miłością, można nazwać czekanie na kogoś, kto nigdy nie wrócił, to chyba tak.
Brunet poprawił się na fotelu i wyprostował, wydaje mi się, że zaskoczyła go ta odpowiedź.
- Czyli jednak był ktoś przede mną?- moim oczom ukazał się szereg białych zębów.
- Proszę bardzo, życzę smacznego- powiedziała szczupła blondynka.
Cieszyłam się, że nam przerwała, nie wróciliśmy już do tej rozmowy. Nie chciałam wracać do tego tematu. Zajadaliśmy się w najlepsze, gdy za oknem zaczął padać deszcz. Niebo pociemniało, lampki dookoła okien dodawały trochę klimatu. Rozmawialiśmy o szkole, ocenach i nauczycielach, ciągle pojawiał się nowy temat do obgadania. Poczułam wibrację w kieszeni, która po chwili ustała. Wyjęłam telefon, a na ekranie pojawiła się wiadomość.
Od:mama 🙉
Gdzie ty jesteś? Tata się denerwuje, jutro z samego rana wyjeżdżamy, a ty nawet nie jesteś spakowana.
Spojrzałam na godzinę- 21:40. Nie możliwe, odwróciłam się, kierując swój wzrok na tablicę informacyjną przy drzwiach. No tak dziś piątek, w weekendy restauracja jest czynna do 23:00.
- Coś się stało?
- Przepraszam cię, ale muszę wracać. Jutro z rana wyjeżdżam.
- Co? Jak to?- odpowiedział widocznie zaskoczony Lukas.
- Tylko się nie rozpłacz, to tylko 3 dni kochany. Jade z rodzinką do cioci - rzuciłam w pośpiechu, na mojej twarzy zawitał łobuzerski uśmiech.
Wychodząc, podeszłam do kasy i zapłaciłam za nas obu- nienawidziłam, kiedy ktoś za mnie płacił. Pogoda nadal nie dopisywała, założyłam kaptur i ruszyłam w drogę. Bieganie się opłaciło, po 6 minutach stałam już w swojej łazience. Zrzuciłam mokre ciuchy, wykąpałam się i założyłam cieplutkie onesie Sticha. Wszyscy już spali, więc starałam się nie hałasować. Myśląc o tym, co dzisiaj mi się przytrafiło, zaczęłam się pakować. Nagle usłyszałam za sobą pukanie, podskoczyłam ze strachu, a nogi zrobiły mi się jak z waty. Odwróciłam się i moim oczom ukazała się dobrze mi znana sylwetka. Zapaliłam lampkę i podeszłam do drzwi balkonowych, lekko otwierając je powiedziałam szeptem:
- Co ty tu robisz? Zwariowałeś?!
- Spokojnie kochana, przyszedłem przekazać ci tylko telefon, bo go zostawiłaś. Wiesz, mógłbym zapukać do drzwi obudzić twoich rodziców i przedstawić się. Jednak sądzę, że nie byłoby dobrze, gdyby dowiedzieli się, że byłaś do późna z nowo poznanym chłopakiem- powiedział pewny siebie.
Nawet o tym nie myśl Sarah! Jeśli rodzice się obudzą, będziesz miała przechlapane- podpowiadał mi głos w głowie.
- Aaa... No too... Chcesz wejść?- no i powiedziałam.
- Pod warunkiem, że mnie nie wykorzystasz- rzekł, wchodząc do pokoju.
- Myślałeś może o pisarstwie? Masz bardzo dobrą wyobraźnię.
Lukas ściągnął przemoczoną bluzę i powiesił ją na biały wieszak stojący przy drzwiach.
- Fajna piżamka- dodał po chwili, mierząc mnie spojrzeniem od góry do dołu.
Spojrzałam w dół, no tak akurat, kiedy niespodziewanie do mnie przyszedł, ja mam na sobie słodką jednoczęściową piżamkę. Super. Postanowiłam to zignorować i dokończyć pakowanie.
- Jesteś tutaj sam, że tak podglądasz i odwiedzasz dziewczyny w nocy?
- Sam jak palec, wynająłem mieszkanie po znajomości.
Złapałam za torbę, do której spakowałam już wszystkie rzeczy i postawiłam ją koło drzwi.
- Hohoho czyżby na pewno jedziesz do cioci?- chłopak roześmiał się, nie sprawiając przy tym większego hałasu.
Nie wiedząc, o co mu chodzi, spojrzałam w miejsce, w które się wpatrywał. Mój wzrok zatrzymał się na białych koronkowych figach leżących na ziemi. Podniosłam je czym prędzej, czułam, jak się rumienię.
- Dla twojej świadomości, to, że nie miałam chłopaka nie równa się z tym że noszę babciną bieliznę- powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
Brunet jeszcze bardziej się roześmiał, a ja w jednej chwili zakryłam mu usta dłonią.
Usłyszałam kroki, ktoś wchodził po schodach. Spanikowałam, lekko popchnęłam Lukasa w kierunku balkonu. Rzuciłam się na łóżko i otworzyłam laptopa.
- Co ty jeszcze robisz?!- spytała mama, wchodząc do pokoju.
- Nie mogłam zasnąć, więc włączyłam film, ale właśnie się skończył, wiec idę spać- odpowiedziałam jednym ciągiem. Wzięłam głęboki wdech, uśmiechnęłam się, a moje spojrzenie uciekło w bok. Wtedy spostrzegłam czarną bluzę, która wisiała na wieszaku tuż obok drzwi. Modliłam się w duszy, by mama jej nie zauważyła.
- No to już do spania, jutro pewnie tata da ci kazanie, nie dość, że tak późno wróciłaś, to jeszcze hałasujesz i nie śpisz.
- Dobrze, przepraszam.
Gdy zamknęła drzwi, odetchnęłam z ulgą. Jeszcze przez chwilę leżałam na łóżku, po krótkim czasie wstałam, chwyciłam za bluzę i wyjrzałam na balkon. Skierowałam głowę w prawo, stał tam chłopak, który ukrył się za ścianą. Roześmialiśmy się cicho, po chwili dodałam:
- Ledwo cię znam, a już mam przez ciebie problemy.
- Przyznaj, że ci się podobało- odebrał ode mnie swoją bluzę i puścił mi oczko.
Nim się obejrzałam, chłopak przełożył nogę przez barierkę, zjechał po daszku i skoczył. Zrobił to z taką łatwością, jakby robił to na co dzień. Rozmyślałam o tym, jak wiele się zmieniło w moim życiu w tak krótkim czasie. Z uśmiechem zasnęłam tej nocy.
Etykiety:
Alex Pettyfer,
dla nastolatków,
dramat,
Dylan O'Brien,
fanfiction,
książka,
Lily Collins,
miłość,
nastolatka,
opowiadanie,
plaża,
problemy,
przeszłość,
romans,
smutne,
szkoła,
wakacje
Subskrybuj:
Posty (Atom)