wtorek, 29 marca 2016

Chapter 5.



Dziś od rana byłam w dobrym nastroju, nawet posprzątałam w pokoju. Zjadłam sałatkę owocową i owsiankę, postanowiłam, że wykorzystam ładną pogodę i pójdę biegać. Ubrałam szare legginsy, szaro- różową sportową koszulkę oraz czarne roshe runy. Jako, że było dosyć wcześnie, to nikogo nie było na ulicach, było aż za cicho, dlatego założyłam słuchawki i ruszyłam w drogę.

Po 40 minutach ciągłego biegu byłam bardzo zmęczona, nie miałam już sił, by biec dalej. Słuchając muzyki, tak bardzo pogrążyłam się w myślach, że nie zwróciłam uwagi na to, gdzie biegnę. Zatrzymałam się i rozglądnęłam po okolicy, moją uwagę przykuł piękny poszarzały dom, w którym od dawna nikt nie mieszkał. O nie. Matt. Nie chce tu być. Z tym miejscem wiąże się za dużo wspomnień, by przejść tędy z obojętnością. Całą drogę toczyłam walkę z samą sobą, by wyrzucić z głowy cień przeszłości. Gdy w końcu się go pozbyłam, wpadłam z deszczu pod rynnę. Teraz sytuacja z Alexem nie dawała mi spokoju. Musisz to zrobić teraz Sarah. Ściągnęłam słuchawki i wybrałam jego numer.

-Cześć, możemy się spotkać za godzinę w parku?

- Nie ma sprawy, do zobaczenia- odparł i rozłączył się.

- Teraz nie ma odwrotu- powiedziałam cichutko pod nosem.

Gdy wróciłam do domu, zdążyłam się tylko wykąpać i przebrać. Wychodząc, złapałam za jabłko oraz klucze do samochodu i pojechałam do parku. Blondyn czekał na jednej z ławek, na których często przesiadywaliśmy. Przysiadłam się do niego.

>>teraz włącz<<
  - Nie wiem, od czego zacząć... ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych Alex.

- Chyba wiem już co chcesz przez to powiedzieć- odpowiedział, zaciskając szczękę.

- Zrozum, że jesteś dla mnie naprawdę ważny, ale.. ja nic do ciebie nie czuję- wypowiedziałam to zdanie z wielką trudnością- chce być z tobą szczera.

- Rozumiem- w tym momencie załamał mu się głos-ale może jest szansa, by spróbować? Chociaż najmniejsza. Zobaczylibyśmy czy nam wyjdzie.

Zrobiło mi się strasznie smutno, nie znoszę takich sytuacji, zazwyczaj ich unikam. Nienawidzę uczucia, kiedy wiem, że sprawiam komuś przykrość.

- Nie chcę się do niczego zmuszać, nie chce nawet próbować i snuć nadziei, kiedy wiem, że nie darzę cię takim uczuciem, jakim powinno się w związku. To nie ma sensu, bo sytuacja po rozstaniu wyglądałaby jeszcze gorzej.

Chłopak zamilkł, ta niezręczna cisza nie dawała mi spokoju.

- Wiem, że nic już nie będzie wyglądało jak wcześniej.. nasza przyjaźń- zagubiłam się w tym, co chciałam powiedzieć- po prostu nie odtrącaj mnie Alex, wiem, że będzie ci znacznie trudniej niż mi, ale spróbujmy razem utrzymać tę znajomość.

- Dobrze, postaram się- gdy wypowiedział te słowa, spojrzał mi głęboko w oczy i rozłożył ramiona w geście przytulenia. Siedzieliśmy przez chwilę wtuleni, po chwili poczułam delikatny pocałunek na głowie.

- Twój chłopak będzie cholernym szczęściarzem Sarah, jeśli cię zrani, osobiście się nim zajmę.

Blondyn wstał, odwrócił się do mnie, posyłając mi niepewny uśmiech i odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem, dopóki nie zniknął za drzewami. Było mi go szkoda, ale byłam dumna, że wyrzuciłam to z siebie.

Wróciłam do domu, droga zajęła mi znacznie dłużej niż zwykle. Już przed domem poczułam ulatniający się zapach obiadu. Byłam tak głodna, że od razu po przyjściu usiadłam do stołu. W dalszym ciągu nie rozmawialiśmy z rodzicami.

- Smacznego- rzuciłam i czym prędzej zabrałam się za jedzenie.

- Smacznego- powiedział oschle tata, po chwili dodając- Ciocia Adeline dzisiaj dzwoniła, pytała, czy przyjedziemy do niej na 3 dni. Myślę, że to dobry pomysł i dlatego jutro wyjeżdżamy.

- Miło, że ktoś pyta mnie o zdanie- odpowiedziałam poirytowana.

Oczywiście nie miałam wyjścia, nie da się przeciwstawić moim rodzicom. Po obiedzie poszłam do pokoju, było duszno, więc otworzyłam drzwi od balkonu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać-Gwiazd naszych wina. Po godzinie skończyłam, książka tak bardzo mnie wzruszyła, że kuląc się na łóżku, pragnęłam jedynie się wypłakać. Leżałam tak przez chwilę, wpatrując się w sufit, czułam, że łzy spływające po mojej twarzy utworzyły już wielką kałużę dookoła mnie. Nagle usłyszałam trzask, na ten dźwięk zaczęłam piszczeć.

- Co się stało?!- spytała z dołu mama.

- Nic, oglądałam horror- odpowiedziałam, skupiając swój wzrok na kartce papieru, znajdującej się na podłodze.

Podeszłam i podniosłam papierek, w którym był zawinięty mały kamyczek. Na karteczce widniał napis "Co z naszym spotkaniem? :)". Uśmiechnęłam się i wyszłam na balkon, doskonale wiedząc, kogo tam zastanę. Wychyliłam się lekko i ujrzałam dobrze zbudowanego chłopaka opierającego się o skrzynkę na listy.

- Złaź na dół bekso!- na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.

Przypomniałam sobie, w jakim stanie jestem, natychmiast pobiegłam do łazienki. W pośpiechu przemyłam twarz wodą, nałożyłam trochę kremu bb i pomalowałam rzęsy. O rany! Akurat teraz...

- Czym ty się tak przejmujesz?- mruknęłam pod nosem jednocześnie wkładając buty. Zbiegłam schodami na dół, złapałam za bluzę i zniknęłam za drzwiami.

- Cześć, nie ładnie tak kogoś straszyć.

- Myślę, że w tej dziedzinie jesteś mistrzynią- powiedział, podnosząc lewy kącik ust.

Zmarszczyłam brwi i posłałam mu kuksańca w bark. Chłopak roześmiał się, podchodząc bliżej mnie, złapał moją twarz w swoje dłonie i...

- Rozmazał ci się tusz- odparł, przejeżdżając kciukiem pod moim okiem- trzeba było się stroić na szybko?- dorzucił śmiejąc się.

- Dziękuję, nie pochlebiaj sobie.

Czułam, że się czerwienię. Odwróciłam się i chcąc zmienić niezręczną dla mnie sytuację spytałam:

- To idziemy na plażę?

- Jak chcesz- odpowiedział, naśladując mnie z wczoraj.

Całkiem zabawnie mu to wyszło, roześmialiśmy się i udaliśmy w kierunku plaży.  

sobota, 26 marca 2016

http://spisfanfiction.blogspot.com/

Chapter 4.

Jedyne miejsce, które mnie uspokaja to plaża. Dzisiejszego wieczoru też się tam wybrałam. Usiadłam na piasku i wpatrywałam się w miejsce, gdzie niebo łączyło się z oceanem. Czułam się taka malutka. Wciąż myślałam o sytuacji z Alexem i kłótni z rodzicami. Łzy napłynęły mi do oczu.

W pewnym momencie z mojego zamyślenia wyrwała mnie stojąca przede mną postać.

Przystojny brunet wpatrywał się we mnie swoimi ciemnobrązowymi oczami. Chyba jest w moim wieku.

- Mogę się przysiąść?- jego głos był lekko zachrypnięty- Wiem, że nie brzmi to za ciekawie, że jakiś frajer zasłania ci piękne widoki i chce się przysiąść.

Nie odpowiedziałam, schyliłam głowę w dół i zanurzyłam spojrzenie w piasku. Chłopak usiadł obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy przez chwilę.

- Skoro sam wiesz, że nie brzmi to za ciekawie, to dlaczego ciągle tu jesteś?

- Bo lepiej wygadać się takiemu frajerowi niż dusić w sobie smutek- powiedział, nie odwracając wzroku od oceanu.

Spojrzałam się na niego i przez kilka sekund podziwiałam jego idealny profil.

Jego słowa sprawiły, że posmutniałam jeszcze bardziej. Od dawna nie miałam przy sobie kogoś, z kim mogłabym szczerze pogadać, opowiedzieć mu o swoich problemach.

- Nie znam cię, sądzisz, że ot, tak zacznę ci opowiadać o moich zmartwieniach?

- Właśnie to, że mnie nie znasz, powinno być przekonujące. Nie wiem kim jesteś, nie znam twoich znajomych, komu miałbym to powiedzieć?

Zastanawiałam się przez chwile. Nie, nie wiem, co ja tutaj w ogóle z nim robię.

- Przepraszam- zdołałam tylko tyle powiedzieć.

Wstałam i zaczęłam iść w stronę swojego domu. Gdy byłam już w bezpiecznej odległości, odwróciłam się. Chłopak dalej siedział w tym samym miejscu, jego głowa skierowana była w dół. Zrobiło mi się go strasznie żal i przez moment w mojej głowie krążyła tylko jedna myśl "musisz do niego wrócić". Jednak nie zrobiłam tego. Wróciłam do domu, bardzo cicho zamknęłam drzwi i pobiegłam do pokoju, nie chciałam spotkać rodziców. Całą noc nie mogłam spać, zasnęłam dopiero nad ranem.

Obudził mnie piękny zapach pieczonego.. kurczaka? Oh, no pięknie. Jest 14:00, pół dnia przespałam, a i tak mam podkrążone oczy. Po zjedzeniu obiadu w nie najlepszej atmosferze zdecydowałam, że zrobię coś dla siebie i pojadę do kosmetyczki. Przyda mi się trochę relaksu. W drodze do McKinleyville słuchałam muzyki, nie mogłam uwierzyć, że akurat puścili jedną z moich ulubionych piosenek M83 - Wait. Jej tekst sprawił, że w moich oczach pojawiły się łzy. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór, czułam się głupio z tym że tak potraktowałam tego chłopaka. Wizyta u kosmetyczki bardzo mnie odprężyła i pozwoliła mi nie myśleć o tym, co się stało. Następnie moim celem była biblioteka, oddałam stare książki i wypożyczyłam kilka nowych. Usiadłam w parku na ławce i zaczęłam czytać. Po mniej więcej godzinach poczułam się głodna, więc zamknęłam książki, spakowałam je do torebki i poszłam zjeść coś na szybko. Gdy wróciłam do domu była już 18:30. Usiadłam na łóżku i przeglądałam tumblra. Cały czas miałam w głowie chłopaka z plaży, to jak go potraktowałam, nie dawało mi spokoju. Włożyłam buty, bluzę, czarne rurki i poszłam na plaże, gdy tam dotarłam, zauważyłam, że ktoś już tam siedzi. Podeszłam bliżej jednak to nie on, posiedziałam tam chwilę i kiedy już miałam wracać, zauważyłam jak ktoś idzie w moją stronę. To on, na pewno.

Usiadł koło mnie i spytał.

- Czyżby sumienie cię gryzło?- zaskoczył mnie tym pytaniem.

- Ja, ja chciałabym cię przeprosić- chłopak spojrzał się na mnie i wystawił dłoń w moim kierunku.

- Zacznijmy od nowa. Jestem Lukas, Lukas O'Brien.

- James, James Bond- roześmialiśmy się- Sarah Collins.

Chłopak na te słowa zrobił dosyć dziwną minę, jakby był zaskoczony. Po chwili jednak uśmiechnął się i spytał:

- Często tu przychodzisz?

- Od dziecka, uwielbiam to miejsce- odpowiedziałam rozglądając się.

- Nic dziwnego, ma w sobie pewien urok, sam się zakochałem.

- Nie widziałam cię tu wcześniej, skąd jesteś?

- Z Seattle.

- To kawał drogi, co ty tu robisz?- spytałam zaciekawiona.

- Przyjechałem tu 2 dni temu głównie po to, by odpocząć, rozumiesz to dwa inne światy, tu spokój, a tam tylko chaos.

Przyglądałam się, z jakim zafascynowaniem patrzył na te piękne widoki.

Chcesz opowiedzieć mi, co się wczoraj stało?- skierował swój wzrok na mnie.

Po chwili namysłu zdecydowałam się, że mu opowiem. Nie miałam nic do stracenia.

- A więc...- odetchnęłam- chłopak, którego znam już dobre 3 lata, wyznał mi, że mnie kocha.

- No to w czym problem?- powiedział, marszcząc brwi.

- W tym, że ja nic do niego nie czuje. Miałam się zastanowić i dać mu znać, chyba wiem, jaki jest werdykt, ale wiem też, że z tym wiąże się koniec naszej przyjaźni.

Ohh rozumiem- rzekł- w takiej sytuacji powinnaś mu o tym powiedzieć, im prędzej tym lepiej, bo on pewnie teraz też o tobie myśli i się stresuje. Nie pociesze cię teraz, ale faktycznie w takich sytuacjach kontakt się urywa- powiedział, robiąc współczującą minę.- Jednak czy jest czego żałować, jeśli on całkowicie sobie ciebie odpuści?

Siedzieliśmy w ciszy, aczkolwiek nie przeszkadzała nam ona. Przemyślałam to, prędzej czy później będę musiała stawić temu czoła.

- Jest już późno, chodź, odprowadzę cię do domu.

- A mam pewność, że nie jesteś psycholem i nie będziesz mnie później podglądać?- zażartowałamby rozluźnić atmosferę.

- A masz pewność, że już tego nie robiłem?- uśmiechnął się, odsłaniając rząd białych zębów.

Całą drogę żartowaliśmy. Trochę rozpraszała mnie jego idealna uroda. Gdy byliśmy już pod moim domem, zatrzymaliśmy się. Był o głowę wyższy ode mnie, podniosłam wzrok, który do tej pory był wbity w podłogę.

- No to.. dziękuję za dzisiaj, pa.

- Nie ma sprawy, cześć- uśmiechnął się i poczochrał swoje ciemne brązowe włosy.

Zaciągnęłam rękawy bluzy i odwróciłam się niepewnie w stronę drzwi wejściowych. Czułam jego wzrok na sobie. Oczekiwałam czegoś...

- Widzimy się jutro?- usłyszałam głos za sobą. Od razu na mojej buzi pojawił się uśmiech. Nie odwracając się, odpowiedziałam:

- Jak chcesz- nie chciałam, żeby pomyślał, że tak bardzo mi na tym zależy.

Zamknęłam się w pokoju, puściłam głośno muzykę i położyłam się na łóżku. Zadzwoniłam do Kristen, by jej wszystko opowiedzieć. Dziewczyna cieszyła się razem ze mną, nie miałyśmy niestety wystarczająco dużo czasu na rozmowę, ponieważ Kristen była zajęta.

Może ten dzień nie zaczął się za dobrze, ale kończy się dosyć ciekawie.



















Chapter 3.

Dziś obudziły mnie ciepłe promienie słońca padające na moją twarz. Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież. Jaki piękny dzień- pomyślałam przeciągając się. Mieszkam w Trinidad od urodzenia, widok plaży i szumu fal fascynuje mnie każdego dnia i nigdy mi się to nie znudzi. Poczułam, że dzisiaj musi wydarzyć się coś ciekawego. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam czarne shorty i bordową koszulkę z na ramiączkach, założyłam moje puchate, różowe kapcie- nie specjalnie pasowały do mojego ubioru. Zeszłam na śniadanie i przywitałam się z rodzicami.

-Dzień dobry... Cześć młody- powiedziałam do brata, czochrając mu włosy.

Michael ma 6 lat, jest przesłodkim dzieckiem, ale uważam, że zdecydowanie za bardzo rozpieszczonym przez rodziców. Cieszę się, że wychowałam się w takich latach, gdzie wszystkie dzieci z okolicy wspólnie bawili się na placach zabaw, a nie grając razem na komputerze.

Rodzice jak zwykle gadali o pracy, z tego, co usłyszałam to planowali jakiś wyjazd, ale nie za bardzo interesowały mnie te sprawy. Przyznam, że nie mam za dobrego kontaktu z rodzicami. Kiedy zaczęłam dojrzewać, nie poświęcali mi wystarczająco dużo czasu, nie mamy zbytnio wspólnych tematów. Chciałabym, żeby to wszystko wyglądało tak idealnie, starałam się polepszyć nasze relacje, jednak to wymaga chęci obu stron. Gdy urodził się Michael ich uwaga została poświęcona wyłącznie mu i pracy, pogodziłam się z tym.

-Dzień dobry- odpowiedzieli równocześnie- jedz szybko śniadanie, bo zaraz wystygnie.

-Jedziecie gdzieś?- spytałam, zauważając, że się śpieszą.

- Jedziemy z tatą do firmy, bo jedna z naszych pracowniczek się rozchorowała, a musimy do weekendu skończyć projekt. Będziesz musiała zająć się Michaelem.

- No okej- rzuciłam, zajadając się przepyszną owsianką.

***

Gdy rodzice wyjechali z domu, wraz z bratem zaczęliśmy oglądać bajkę- Home. Sama się na końcu wzruszyłam, pomimo wieku dalej lubię oglądać bajki, jeśli są wartościowe. Wyłączyłam telewizor i pomyślałam, że trzeba wykorzystać tak piękny dzień.

- A co byś powiedział na basen?

Huraaa, tak jeźdźmy! - zanim się obejrzałam, Mike już był w swoim pokoju szykując strój kąpielowy.

Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Podbiegłam do kanapy gdzie leżała moja komórka i odebrałam.

- Hej, masz jakieś plany na dzisiaj? - Spytał seksownym głosem Alex.

- Właściwie to właśnie wybieramy się na basen z...

-Cześć Alex- krzyknął Michael, przerywając mi- A może pojechałby z nami?- zwrócił się do mnie.

- No właściwie, ymm to może chcesz...

- To ja idę się szykować- odpowiedział w pośpiechu i rozłączył się.

***

- Chodźmy teraz tam!- powiedział Mike, pokazując palcem w prawo.

- A może pójdziemy na zjeżdżalnie?- odpowiedziałam, chcąc za wszelką cenę odwrócić uwagę od jego pomysłu.

- Na zjeżdżalni już byliśmy, czemu nie chcesz iść na wir?- spytał niebieskooki blondyn.

Tak naprawdę, to nie umiałam zbyt dobrze pływać, a tam było zbyt głęboko. Na płytkich basenach czułam się dobrze, ponieważ w każdym momencie mogłam dosięgnąć dna.

- Jak chcecie to idźcie, ja na was poczekam.

Bacznie obserwowałam, jak się wygłupiają, podobał mi się widok Alexa opiekującego się moim bratem, wyglądał tak słodko. Przestań to twój przyjaciel- wewnętrzny głos nakazał mi wyrwać się z tych myśli. Nagle ktoś złapał mnie i podniósł.

Krzyknęłam ze strachu, po chwili jednak uspokoiłam się zauważając, iż jest to Alex.

O nie, to Alex! Wcale nie powinnam się uspokoić, bo on ma tylko głupie pomysły.

- Co ty robisz?- spytałam przestraszona.

- Czyżbyś nie umiała pływać?- uśmiechnął się, ten uśmiech mógł oznaczać tylko jedno.

Aleeex! To nie jest śmiesz...- nie zdążyłam dokończyć, a już znaleźliśmy się w wodzie.

- Spokojnie, trzymam cię mocno i nie zamierzam puścić- powiedział, a jego kąciki ust uniosły się lekko.

Nagle ktoś zaczął nas chlapać, oczywiście któż to mógł być inny niż nie mój braciszek.

***

Wspaniale spędziliśmy razem czas na basenie, później udaliśmy się na lody i wróciliśmy do domu. Michael usnął w drodze, musiał być bardzo zmęczony. Gdy staliśmy już pod domem Alexa, nagle zapadła niezręczna cisza, której nigdy między nami nie było.

Blondyn złapał mnie za rękę, spojrzał mi prosto w oczy i przerywając milczenie, powiedział:

- Wiem, że to nie jest najlepszy moment na takie wyznania- zatrzymał się, a moje serce zaczęło znacznie szybciej bić- ale jeśli nie zrobię tego teraz, nie wiem, czy będę miał odwagę powiedzieć ci to kiedy indziej. Sarah znamy się już od 3 lat i ostatnio uświadomiłem sobie...jak cholernie mi się podobasz.

Nie miałam pojęcia co zrobić, ale każda sekunda w tym momencie stawała się wiecznością.

- Ja, ja nie wiem co powiedzieć, chyba muszę to przemyśleć, zaskoczyłeś mnie.

- Rozumiem, będę czekać, zadzwoń, kiedy będziesz chciała się spotkać- powiedział ze spokojem, po czym pocałował mnie w policzek i wyszedł z samochodu.

Przez chwile jeszcze stałam na jego podjeździe, ręce mi drżały. Po jakimś czasie ruszyłam.

Przeniosłam Mike'a do łóżka, położyłam się koło niego i wpatrując się w sufit, wracałam do dzisiejszej sytuacji. Kocham Alexa, ale jak przyjaciela, jak starszego brata, którego nigdy nie miałam. Faktycznie znamy się już dosyć długo, ale nie sądziłam, że mógłby coś do mnie czuć. Momentalnie poczułam łzę spływającą po moim policzku. Skuliłam się i zaczęłam płakać. Jestem bardzo uczuciową osobą, nic do niego nie czuje, nie chce się zmuszać do związku. Z drugiej strony wiem, że jeśli mu odmówię, to sprawie mu przykrość i już nigdy nie będzie tak jak wcześniej. Nasza przyjaźń się skończy.

- Sarah- obudził mnie głos brata, nawet nie wiem, kiedy zasnęłam- rodzice właśnie przyjechali.

- Już idę- odparłam.

- Coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze- spytał niewinnie.

- Nie skarbie, wszystko jest w porządku- zdobyłam się na uśmiech i pocałowałam go w czoło.

Zeszłam na dół, rodzice byli już w domu.

- I jak było w pracy?- spytałam bez większego zaciekawienia.

- Nic nie mów, fatalnie. Okazało się, że Katniss nie przygotowała większości materiałów do projektu. Przez co nie zdążyliśmy go skończyć i cała praca poszła na marne.

Zdołałam zrobić tylko współczującą minę.

- A wy co robiliście?- wtrącił się tata.

- Na początku oglądaliśmy bajkę, a później pojechaliśmy na basen!- opowiadał z radością Mike- Alex był z nami, było super.

- Alex? Chyba nie Alex Parker?!- wykrzyczała mama.

Oh tak, zapomniałam. Moi rodzice nigdy nie przepadali za nim, uważali, że ściąga mnie na złą drogę. Wydaje mi się, że prawdziwym powodem, jest to, że jego ojciec prowadzi firmę konkurującą z firmą moich rodziców.

-Myślałam, że już sobie to wyjaśniliśmy. Alex jest moim przyjacielem, znamy się tyle lat i jakoś ciągle jestem tą samą Sarah. To ja będę wybierać z kim mam się przyjaźnić, a z kim nie- powiedziałam, próbując ich uspokoić.

-Słuchaj młoda damo, dopóki z nami mieszkasz, to my ustalamy zasady i ty masz się ich trzymać. Alex nie jest chłopakiem, z którym powinnaś się zadawać! Na dodatek zabrałaś Michaela i pozwoliłaś, żeby przebywał w jego otoczeniu! On ciągle imprezuje, wraca nad ranem do domu, ostatnio rozwalił swój samochód w wyścigach..- powiedział tata, podnosząc ton.

Zadziwiające jak bardzo interesuje ich jego życie.

- Nie mogę tego słuchać!- krzyknęłam, włożyłam buty i wyszłam z domu.

Byłam strasznie zdenerwowana, po moim policzku zaczęły spływać łzy. Od dziecka byłam posłuszna rodzicom, nienawidzę się z nimi kłócić. Robią kłótnię z byle jakiego powodu i kiedy postawią na swoim, nie da im się nic wyjaśnić. Dziś rano byłam pewna, że coś się wydarzy, jednak nie spodziewałam się takich sytuacji...







Chapter 2.

Pierwsze 2 tygodnie wakacji minęły mi bardzo monotonnie, cały schemat wyglądał mniej więcej tak:
Z rana przeglądałam tumblr'a, szłam biegać, trochę posiedziałam na plaży, wracałam i czytałam książki, obejrzałam kilka odcinków Pamiętników Wampirów i spać. Nie brzmi za ciekawie, ale potrzebowałam tego, w roku szkolnym podjęłam się pracy dorywczej, żeby odłożyć sobie trochę pieniędzy i chodziłam na siłownie.
Dziś wyjątkowo bardzo mi się nudziło, siedziałam na łóżku, myśląc co by tu porobić, stwierdziłam, że zadzwonię po kogoś. Przeglądałam numery w telefonie, większość z tych, których mam w kontaktach wyjechała na wakacje. Mam ochotę na niewielkie zakupy, a jeśli o nie chodzi to Kristen jest najlepszym towarzyszem, ale niestety wyjechała do Miami wraz z mamą. Więc nic tu po moich planach. Zdecydowałam się zadzwonić do Alex'a, lubimy czasami gdzieś razem wyskoczyć i się powygłupiać, więc czemu nie.
Hellooo- nucę.
It's meeee, I was wondering if aft..
- Dobra, dobra już nie fałszuj — powiedziałam, przerywając mu -Masz dzisiaj czas?
- Dla ciebie zawsze my friend, gdzie i kiedy?
- Właściwie nie wiem, liczę na ciebie.
- Może jakieś zakupy? Moja mama ma urodziny za dwa dni, przydałabyś mi się w wybieraniu czegoś.
- Czytasz mi w myślach, wpadasz po mnie czy ja po ciebie?
- A może wybralibyśmy się rowerami?
- Rowerami?! Zwariowałeś to kawał drogi, dlaczego?
- Tak naprawdę to mój samochód jest w naprawie, a nie chce ryzykować zdrowiem lub nawet życiem jadąc z tobą.
- Frajer, będe za chwile- odpowiedziałam śmiejąc się.
Wyjrzałam za okno termometr wskazywał 28°. Ubrałam czarne shorty, biały crop top oraz moje ulubione czarne conversy, włosy związałam w luźnego warkocza. Kierując się do wyjścia, złapałam za torebkę i wyszłam z domu. Po 5 minutach byłam już pod domem Alex'a, zatrąbiłam i po chwili z budynku wyszedł wysoki, dobrze zbudowany blondyn, jest bardzo przystojny, w szkole był głównym obiektem westchnień większości dziewczyn. Niebieskooki zbliża się do mnie ze zdziwioną miną.
-Co jest?- pytam.
- Jesteś jedyną dziewczyną, jaką znam, która mówiąc "zaraz" jest szybciej, niż to sobie wyobrażasz- powiedział, wsiadając do samochodu.
Przywitaliśmy się buziakiem w policzek i ruszyliśmy, przez całą drogę słuchaliśmy muzyki i śpiewaliśmy, od czasu do czasu rozmawiając.
- Chodź, jeszcze zobaczymy tutaj.
Aleeex! Chodzimy już od 1 godziny po tym centrum i dalej nic nie znaleźliśmy, a zaraz obejdziemy wszystkie sklepy - odpowiedziałam.
- Nie przesadzaj, jesteśmy tu może z 30 minut.
Zatrzymałam się i wyciągnęłam z torebki paragon z McDonald'a, po czym pokazałam mu go.
- Widzisz, dokładnie o 16:26 złożyłeś zamówienie, jest 17:43!- powiedziałam, unosząc brwi ze zdziwienia- Nie wierzę, może ta historyjka, że chłopcy nie lubią zakupów to wcale nie prawda.
Chłopak skierował oczy w bok, uniósł ramiona i zrobił minę typu "ups", roześmialiśmy się w tym samym momencie. Po jakimś czasie udało nam się w końcu znaleźć prezent dla jego mamy. Sama też znalazłam coś dla siebie, moje oczy przyciągnęła piękna zwiewna sukienka w białym kolorze.
- I jak wyglądam?- spytałam, wychodząc z przymierzalni.
Nobody's perfect- zaśpiewał piskliwym głosem, wczuwając się w role Hanny Montany.
- O ty świnio!- wydusiłam, nie mogąc się powstrzymać od śmiechu.
Alex spoważniał, podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Wyglądasz przepięknie- powiedział, po czym pocałował mnie w czoło.

- Dziękuję- uśmiechnęłam się i wróciłam do przebieralni.
Bardzo lubię Alex'a, odkąd Kristen się tak zmieniła, to on mi ją zastępował, był przy mnie, kiedy go potrzebowałam.
Po udanych zakupach wróciliśmy do domu, było dosyć późno, więc po przyjściu wykąpałam się, położyłam do łóżka i zaczęłam oglądać Pamiętniki Wampirów. Uwielbiam ten serial! Zawsze się zastanawiałam, jak to jest, że Elena ma przy sobie dwóch idealnych facetów, którzy kochają ją ponad wszystko, a ona nie może się zdecydować, którego wybrać i rani ich obu.