wtorek, 29 marca 2016

Chapter 5.



Dziś od rana byłam w dobrym nastroju, nawet posprzątałam w pokoju. Zjadłam sałatkę owocową i owsiankę, postanowiłam, że wykorzystam ładną pogodę i pójdę biegać. Ubrałam szare legginsy, szaro- różową sportową koszulkę oraz czarne roshe runy. Jako, że było dosyć wcześnie, to nikogo nie było na ulicach, było aż za cicho, dlatego założyłam słuchawki i ruszyłam w drogę.

Po 40 minutach ciągłego biegu byłam bardzo zmęczona, nie miałam już sił, by biec dalej. Słuchając muzyki, tak bardzo pogrążyłam się w myślach, że nie zwróciłam uwagi na to, gdzie biegnę. Zatrzymałam się i rozglądnęłam po okolicy, moją uwagę przykuł piękny poszarzały dom, w którym od dawna nikt nie mieszkał. O nie. Matt. Nie chce tu być. Z tym miejscem wiąże się za dużo wspomnień, by przejść tędy z obojętnością. Całą drogę toczyłam walkę z samą sobą, by wyrzucić z głowy cień przeszłości. Gdy w końcu się go pozbyłam, wpadłam z deszczu pod rynnę. Teraz sytuacja z Alexem nie dawała mi spokoju. Musisz to zrobić teraz Sarah. Ściągnęłam słuchawki i wybrałam jego numer.

-Cześć, możemy się spotkać za godzinę w parku?

- Nie ma sprawy, do zobaczenia- odparł i rozłączył się.

- Teraz nie ma odwrotu- powiedziałam cichutko pod nosem.

Gdy wróciłam do domu, zdążyłam się tylko wykąpać i przebrać. Wychodząc, złapałam za jabłko oraz klucze do samochodu i pojechałam do parku. Blondyn czekał na jednej z ławek, na których często przesiadywaliśmy. Przysiadłam się do niego.

>>teraz włącz<<
  - Nie wiem, od czego zacząć... ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych Alex.

- Chyba wiem już co chcesz przez to powiedzieć- odpowiedział, zaciskając szczękę.

- Zrozum, że jesteś dla mnie naprawdę ważny, ale.. ja nic do ciebie nie czuję- wypowiedziałam to zdanie z wielką trudnością- chce być z tobą szczera.

- Rozumiem- w tym momencie załamał mu się głos-ale może jest szansa, by spróbować? Chociaż najmniejsza. Zobaczylibyśmy czy nam wyjdzie.

Zrobiło mi się strasznie smutno, nie znoszę takich sytuacji, zazwyczaj ich unikam. Nienawidzę uczucia, kiedy wiem, że sprawiam komuś przykrość.

- Nie chcę się do niczego zmuszać, nie chce nawet próbować i snuć nadziei, kiedy wiem, że nie darzę cię takim uczuciem, jakim powinno się w związku. To nie ma sensu, bo sytuacja po rozstaniu wyglądałaby jeszcze gorzej.

Chłopak zamilkł, ta niezręczna cisza nie dawała mi spokoju.

- Wiem, że nic już nie będzie wyglądało jak wcześniej.. nasza przyjaźń- zagubiłam się w tym, co chciałam powiedzieć- po prostu nie odtrącaj mnie Alex, wiem, że będzie ci znacznie trudniej niż mi, ale spróbujmy razem utrzymać tę znajomość.

- Dobrze, postaram się- gdy wypowiedział te słowa, spojrzał mi głęboko w oczy i rozłożył ramiona w geście przytulenia. Siedzieliśmy przez chwilę wtuleni, po chwili poczułam delikatny pocałunek na głowie.

- Twój chłopak będzie cholernym szczęściarzem Sarah, jeśli cię zrani, osobiście się nim zajmę.

Blondyn wstał, odwrócił się do mnie, posyłając mi niepewny uśmiech i odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem, dopóki nie zniknął za drzewami. Było mi go szkoda, ale byłam dumna, że wyrzuciłam to z siebie.

Wróciłam do domu, droga zajęła mi znacznie dłużej niż zwykle. Już przed domem poczułam ulatniający się zapach obiadu. Byłam tak głodna, że od razu po przyjściu usiadłam do stołu. W dalszym ciągu nie rozmawialiśmy z rodzicami.

- Smacznego- rzuciłam i czym prędzej zabrałam się za jedzenie.

- Smacznego- powiedział oschle tata, po chwili dodając- Ciocia Adeline dzisiaj dzwoniła, pytała, czy przyjedziemy do niej na 3 dni. Myślę, że to dobry pomysł i dlatego jutro wyjeżdżamy.

- Miło, że ktoś pyta mnie o zdanie- odpowiedziałam poirytowana.

Oczywiście nie miałam wyjścia, nie da się przeciwstawić moim rodzicom. Po obiedzie poszłam do pokoju, było duszno, więc otworzyłam drzwi od balkonu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać-Gwiazd naszych wina. Po godzinie skończyłam, książka tak bardzo mnie wzruszyła, że kuląc się na łóżku, pragnęłam jedynie się wypłakać. Leżałam tak przez chwilę, wpatrując się w sufit, czułam, że łzy spływające po mojej twarzy utworzyły już wielką kałużę dookoła mnie. Nagle usłyszałam trzask, na ten dźwięk zaczęłam piszczeć.

- Co się stało?!- spytała z dołu mama.

- Nic, oglądałam horror- odpowiedziałam, skupiając swój wzrok na kartce papieru, znajdującej się na podłodze.

Podeszłam i podniosłam papierek, w którym był zawinięty mały kamyczek. Na karteczce widniał napis "Co z naszym spotkaniem? :)". Uśmiechnęłam się i wyszłam na balkon, doskonale wiedząc, kogo tam zastanę. Wychyliłam się lekko i ujrzałam dobrze zbudowanego chłopaka opierającego się o skrzynkę na listy.

- Złaź na dół bekso!- na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.

Przypomniałam sobie, w jakim stanie jestem, natychmiast pobiegłam do łazienki. W pośpiechu przemyłam twarz wodą, nałożyłam trochę kremu bb i pomalowałam rzęsy. O rany! Akurat teraz...

- Czym ty się tak przejmujesz?- mruknęłam pod nosem jednocześnie wkładając buty. Zbiegłam schodami na dół, złapałam za bluzę i zniknęłam za drzwiami.

- Cześć, nie ładnie tak kogoś straszyć.

- Myślę, że w tej dziedzinie jesteś mistrzynią- powiedział, podnosząc lewy kącik ust.

Zmarszczyłam brwi i posłałam mu kuksańca w bark. Chłopak roześmiał się, podchodząc bliżej mnie, złapał moją twarz w swoje dłonie i...

- Rozmazał ci się tusz- odparł, przejeżdżając kciukiem pod moim okiem- trzeba było się stroić na szybko?- dorzucił śmiejąc się.

- Dziękuję, nie pochlebiaj sobie.

Czułam, że się czerwienię. Odwróciłam się i chcąc zmienić niezręczną dla mnie sytuację spytałam:

- To idziemy na plażę?

- Jak chcesz- odpowiedział, naśladując mnie z wczoraj.

Całkiem zabawnie mu to wyszło, roześmialiśmy się i udaliśmy w kierunku plaży.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz